Armia w 7 dni - Chronopia Elfy 1200 - dzień 1
- Szczegóły
- Kategoria: Modelarstwo
- Opublikowano: poniedziałek, 08, sierpień 2011 21:45
- eiko2
Turniej Chronopii w Szczecinie coraz bliżej, zatem pora przygotować swoje armie. Na warsztat weźmiemy tym razem Elfy Domu Obsydianowego Węża, w ilości typowo turniejowej - 1200 punktów, edycja 2. Zapraszam!
Tytułem wstępu...
Elfy to według mnie najbardziej mroczna rasa w Chronopii. Daleko im do zniewieściałych długouchów przewijających się w innych uniwersach - tutaj mamy do czynienia z mrocznymi, zawistnymi, a przy tym zabójczymi istotami. Dlatego nie widzę innej opcji jak pomalowanie tej armii w mrocznym klimacie. Ale do rzeczy.
PS Pragnę z tego miejsca przeprosić tych, którzy wczoraj czekali na malowanie krok po kroku modeli Zvezdy. Nastąpiła mała awaria nowego podkładu i modele obecnie się zmywają - jeszcze do nich wrócimy, obiecuję.
Projekt 4 - Elfy domu Obsydianowego Węża (Chronopia) - założenia projektu
Stan armii na koniec dnia pierwszego:
2 Zjadaczy Lotosu (jeden to kobiecy model z gry Celtos, zbliżenie nieco dalej w artykule),
2 Adamantytowe Golemy (przywołańce, nie liczą się jako takie w rozpisce),
3 Obsydianowych Gwardzistów,
1 Latający Smokobójca (model kupiony przeze mnie miał spore braki, konwersję opisałem niżej),
1x 13 Milicjantów
2x 4 Niewolników klanu Smoka
1x 5 Toporników
1x 9 Włóczników
Daje to łącznie 1230 punktów, przy czym trzeba z jednego modelu pojedynczego rezygnować (jest ich o 1 za dużo), i dokupić czary na Zjadaczu - czyli te 1200 zawsze będzie. 1 duży model, 2 średnie (Golemy) i 36 modeli pieszych. Sporo, jeśli mam być szczery. Przejdźmy zatem do planu malowania.
Schemat malowania i plan prac
Tak jak mówiłem, malowanie musi być mroczne. I koniec. Żadnego cukierkowania.
Dzień 1: przygotowanie modeli do malowania.
Dzień 2: srebro z aerografu.
Dzień 3: metaliki - wykończenie, baza pod czerwień.
Dzień 4: czerwień - szaty.
Dzień 5: skóry i drzewce (brązy).
Dzień 6: twarze i zielone akcenty.
Dzień 7: podstawki.
Jak widać asekuracyjnie założyłem, że 2 główne kolory pochłoną mi całe 4 dni. Jak patrzę na te figurki, to jest to rozsądne podejście. Pomówmy o tym, co dziś udało mi się zdziałać. A zaczęło się od marynowania...
Modele kupiłem pomalowane (na rozmaitym poziomie i w rozmaitych schematach), dlatego wszystkie razem wylądowały na 48 godzin w benzynie. Na zdjęciu widać 2 armie, poniżej modele, których dotyczy najbliższy tydzień.
Dodatkowym problemem było to, że nie wszystkie modele były kompletne. Dlatego konieczne były małe poprawki i/lub przeróbki. Za punkt honoru postawiłem sobie, że nie dam tu żadnego plastikowego elementu - tylko metal, jedyny słuszny. Na pierwszy ogień poszedł Zjadacz Lotosu z utrąconą końcówką laski.
Po przejrzeniu przepastnego pudełka opisanego jako "bitsy" udało mi się wyciągnąć końcówkę sztandaru z zestawu Jeźdźców na Zimnokrwistych (GW).
Wystarczyło nawiercić 2 otwory po 1mm średnicy...
... wkleić pin ze szpilki i skleić całość ze sobą.
Potem przyszła pora na większą zabawkę - Smokobójcę. Jeździec kończył się na kolanach, więc nająłem całego Mrocznego Elfa (ponownie starzy Kawalerzyści na Zimnokrwistych).
Zacząłem od przycięcia nóg. Najpierw pod kątem przez środek kolana, potem dociąłem i przeszlifowałem łączenie (jeździec wygląda trochę tak, jakby się spiął w strzemionach i gotował do uderzenia lancą - przypadek).
Doklejenie korpusu i rąk (tarcza to jakiś model z Warzone) było już formalnością.
Skrzydła przymocowane na 2 piny, szpary zalepione, model gotowy.
I na koniec ponownie zdjęcie rodzinne.
Jutro trzeba wstać nieco wcześniej, żeby na podstawki przykleić kamyki i piasek, żeby do 16 było już wszystko gotowe do malowania. Zapraszam jutro!