logotype

Nadchodzące imprezy

Dla organizatorów

Organizujesz konwent, pokazy gier albo turniej i chcesz zareklamować swoją imprezę? Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript., a zarówno w tym polu, jak i na stronie głównej naszego portalu pojawi się stosowne ogłoszenie.

Grenadier 2012 - relacja

Podobnie jak w 2011, tak i w tym roku zawitałem na Grenadierze, choć już nie jako prowadzący pokazy, a zwykły uczestnik. Jak wyglądała tegoroczna edycja konwentu? Czy różniła się od poprzedniej? Zapraszam do lektury poniższej relacji.

 

 

Sobota

Podobnie jak w zeszłym roku, pierwszą rzeczą, jaka ukazywała się oczom zwiedzających po przekroczeniu Bramy Straceń były stanowiska grup rekonstrukcyjnych. Pierwsze z nich trochę mnie zaskoczyło, należało bowiem do ludzi odtwarzających współczesne brytyjskie siły specjalne z Afganistanu lub Iraku. Kolejnych niespodzianek już nie było, bowiem dalej rozłożyli się „żołnierze” Wojska Polskiego, zarówno z 1939, jak i PSZ na Zachodzie oraz WP na Wschodzie, ich przeciwnicy z Wehrmachtu i Waffen SS, trochę miłośników XVII wieku oraz moi osobiści faworyci - 58 Pułk Ochotniczy z Nowego Jorku, czyli rekonstruktorzy Wojny Secesyjnej. Mniej za to było rekonstruktorów z epok wcześniejszych niż II WŚ.

Większe zmiany były wśród cięższego sprzętu wojskowego. Część była znana z zeszłego roku, jak np. tankietka TKS, Sdkfz. 251, czołg Grizzly (kanadyjska wersja Shermana), czy największa perełka - działająca kopia miny samobieżnej Goliath. Wśród nowości były: wóz pancerny Humber, działa samobieżne Marder II i Hetzer, działo 25-funtowe czy T-34/85, którego brakowało na wszystkich wcześniejszych edycjach konwentu. Dodatkowo udostępniono zwiedzającym wnętrza trzech pojazdów: Grizzly'ego, T-34 i samochodu pancernego wz. 34.

W tym roku jednak postanowiłem zignorować rekonstrukcje (szkoda mi na nie uszu) i skoncentrować się na grach bitewnych. Te znowu umieszczono pod namiotami za pozycjami rekonstruktorów. Główną atrakcją pierwszego dnia były organizowane przez Wargamera mistrzostwa w Ogniem i Mieczem. Oprócz niego sklep przygotował niewielki stół do nauki gry we Flames of War oraz solidne stoisko dla chcących zrobić zakupy. Tu należy się pochwała dla obsługi tegoż stoiska, która oferowała pomoc każdemu, kto się do niego zbliżył, czy był to stary bitewny wyjadacz, czy ciągnące rodzica dziecko. W tym drugim przypadku sprzedawcy zwracali uwagę dziatw na produkty Zvezdy, które są do tego idealne - łatwe do złożenia, śmiesznie tanie i na pewno pożyteczniejsze od królujących na tego typu imprezach plastikowych pistoletów (chyba że to ja dziadzieję).

Choć Wargamer zdominował sferę bitewniakową na imprezie, nie był jedynym ciekawym sklepem - oprócz niego (oraz kilku standardowych stoisk z rzeczami z demobilu) rozstawiła się jedna księgarnia, która oprócz wielu publikacji historycznych miała w swojej ofercie modele firm Pegasus i Ceasar Miniatures. Jeden z naszych redaktorów połakomił się na tę ofertę, o czym więcej dowiecie się w niedalekiej przyszłości.

Wracając do gier bitewnych, dużą wystawę przygotowała pracownia Strateg, która ponownie zaprezentowała dioramę zamachu na Franza Kutscherę, pokaźną makietę Monte Cassino oraz prezentację gry Ambush Alley: Force on Force. Obok ich stanowiska odbywały się pokazy De Bellis Antiquitatis z wykorzystaniem plastikowych figurek w skali 1/72.

Ja na dłużej zatrzymałem się w ostatnim z bitewnych namiotów, gdzie umiejscowiono IPN z ich grami historycznymi, Pawła Kura promującego swoje świetnie 15mm figurki, kolegów z Forum Strategie, z którymi byłem umówiony na bitwę w Operation: World War 2 oraz Kuźnię Gier prowadzącą min. pokazy szlacheckiej gry karcianej Veto. Z tego tłoku wynikła niestety nieprzyjemna sytuacja, mianowicie zabrakło stołów dla Kuźni Gier. Szybko jednak udało się sprawę rozwiązać i zorganizować dwa dodatkowe stoły.

Rozgrywana przeze mnie bitwa przedstawiała walki w 1942 na froncie wschodnim. Grało nas aż sześciu, co w połączeniu z mocno rozluźnionym podejściem dość mocno w moim odczuciu przedłużyło starcie. Ale narzekać nie zamierzam, było bardzo przyjemnie, a mój dzielny KW-1 uparcie stał na wzgórzu i zneutralizował co najmniej cztery niemieckie czołgi (o mojej drużynie piechoty zaś lepiej nie wspominać). Najzabawniejszym momentem starcia była próba staranowania T-34 przez Panzer III, który wcześniej stracił całe uzbrojenie, a w wyniku zderzenia z sowieckim czołgiem został doszczętnie zniszczony, nie czyniąc jednak strat swojemu przeciwnikowi.

Po zakończonej rozgrywce na tym samym stole odbyło się małe starcie między japońskimi a amerykańskimi statkami z wykorzystaniem zasad General Quarters. Po nim stoczono jeszcze jedną bitwę w OWW2, tym razem między Niemcami a Polakami, świetnie przygotowanymi przez kolegę Warhamstera. Tej potyczki jednak nie widziałem, ponieważ postanowiłem ulotnić się do domu.

Niedziela

Drugiego dnia po przybyciu zauważyłem drobne zmiany wśród rekonstruktorów. Wybyli żołnierze Unii i Konfederacji, przybyli spadochroniarze ze 101 DPD, namnożyło się też żołnierzy z I Korpusu oraz Waffen SS. Mimo to nie przekonało mnie to do zainteresowania się ich starciami.

Zmiany dotknęły też namiotów „growych”. Kuźnia Gier przeniosła się w bardziej eksponowane miejsce, na makiecie Monte Cassino pojawiły się modele, Ambush Alley przeniosło się z pustyni na irackie ulice, pokazy DBA zmieniły się w turniej ligowy, za to mistrzostwa Ogniem i Mieczem w pokaz w postaci wielkiej bitwy. Przybyło stanowisko do malowania modeli oraz dwie nowe, ciekawe gry. Pierwszą z nich była bitwa między Wehrmachtem a Wojskiem Polskim, toczona figurkami 1/72 na zasadach chyba autorskich (żałuję, że nie zapytałem). Drugim była potyczka w Operation Squad rozgrywana modelami 28mm ze wsparciem pojazdów w 1/48. Tu muszę organizatorów pochwalić za teren - zamiast zwykłej maty użyli futra, które świetnie imitowało francuskie pola.

Pod naszym namiotem w chwili mojego przybycia zaczynała się bitwa w De Bellis Renationis z wykorzystaniem wspomnianych powyżej figurek QR Miniatures. Naprzeciw siebie stanęli Polacy pod wodzą Pawła Kura oraz Rosjanie dowodzeni przez uczącego się gry xardasa. I znów objawiła się fascynująca cecha systemów De Bellis..., mianowicie debiutant pokonał starego wyjadacza.

Następnie rozpoczęliśmy z xardasem improwizowaną bitwę w Sturmovik Commandera z użyciem jego statków. Niestety starcie zostało przerwane przez konieczność przemeblowania stołu, w związku z czym postanowiliśmy zmienić scenariusz. Drugie starcie było w założeniach podobne do rozgrywanej rok wcześniej Ewakuacja z Nikšić, lecz tym razem siły USAAF próbowały przechwycić dwa samoloty Japońskich Sił Powietrznych Armii. Co zresztą im się nie udało.

Przez cały czas towarzyszyła nam oprawa dźwiękowa konwentu. O ile w sobotę nie zwracałem na nią uwagi (z wyjątkiem momentów, gdy z głośników puszczali strzały z rekonstrukcji, a ja miałem pecha stać przy jednym z nich), o tyle w niedzielę posłuchałem trochę pana konferansjera. I prawdę powiedziawszy nie zrobił na mnie zbyt dobrego wrażenia. Poza zapowiadaniem kolejnych rekonstrukcji, opowiedział między innymi o rowerach używanych przez WP w latach 30. Z mojego punktu widzenia nic szczególnie odkrywczego, ale rozumiem, że warto przybliżyć ludziom taki element wyposażenia, który niekoniecznie kojarzy się z wojskiem. Nie rozumiem za to, czemu trzeba było powtórzyć całą tę prezentację, i to niemalże słowo w słowo.

Oprócz tego w przerwach między kolejnymi rekonstrukcjami tenże mówca zachęcał do przejścia się po stanowiskach gier. Szkoda tylko, że słychać po nim było całkowity brak przygotowania z tego tematu. Wspominał Ogniem i Mieczem, co nie dziwi, przecież Wargamer jest wśród organizatorów, zapraszał do Veto, powtarzając do znudzenia, że jest to "szlachecka gra karciana", a raz czy dwa mówił o turnieju DBA, choć nie był pewien, cóż to takiego. No ale może nie powinienem narzekać, mógł nie mówić o grach wcale.

Podsumowanie

Kończąc tę mocno subiektywną relację muszę powiedzieć, że miło było pojawić się na Grenadierze, spotkać znajomych, zapoznać się z ludźmi dotąd znanymi tylko z internetu i stoczyć tych kilka bitew. Cieszę się też, że konwent się rozwija i przyciąga nowych amatorów gier, i to takich, którzy chcą prowadzić pokazy.

Do minusów konwentu zaliczyłbym wyżej wspomnianego pana konferansjera oraz odsunięcie na bok inicjatyw związanych z Forum Strategie, które, za wyjątkiem ligi DBA, zostały upchnięte pod jeden namiot z IPNem i Kuźnią Gier (o planszówkowcach w budynku nie wspominam, bo oni chyba nie są tak nastawieni na prezentowanie swoich gier). Nie wiem jednak, czy to nie wynika przypadkiem z ich kiepskiego planowania. Za rok postaramy się wraz z nimi zawalczyć o własny, autonomiczny namiot.

Na koniec pozostaje mi tylko wyrazić nadzieję, że relacja nie wyszła mi za bardzo blogowa... i że zobaczymy się za rok na VIII Grenadierze!

2009–2024, TheNode.pl Disclaimer
Template designed by Globberstthemes