Umbra Turris w Paradoxie - 29 czerwca 2014
- Szczegóły
- Kategoria: Turnieje
- Opublikowano: niedziela, 13, lipiec 2014 12:15
- marcinmarcin
W ostatnią niedzielę czerwca w warszawskiej Cafe Paradox miał miejsce turniej Umbry Turris. Minęły już dwa tygodnie, więc najwyższy czas na krótką relację - i to napisaną przez zwycięzcę turnieju.
Na wszelki wypadek wyruszyliśmy z Lublina koło 6-tej, coby mieć zapas czasu na zagubienie się w Warszawie. Jako że Radzio wygrał walkę gabarytów z Przemkiem, zajął miejsce z przodu, a Przemo, Eryk i Kaśka miętolili się z tyłu (ale Ruda nie była w środku). Umilając drogę intelektualnymi rozmowami o tylnej części Marynie, zasuwałem obwodnicami na tyle szybko, że nawet na tylnym siedzeniu się pozapinali (Kaśka wciąż nie była w środku).
Przygotowanie kart misji, przedmiotów i terenów. Z lewej strony Iga, organizatorka turnieju.
Dzięki nieocenionemu pilotowi Radziowi, który na każde zapytanie o drogę odpowiadał "k****, nie ma takiej ulicy", około 9-tej dotarliśmy pod Paradox. Tam, spożywając kefirki, kanapki i co tam kto miał, czekaliśmy na otwarcie podwoi umęczonego imprezą dnia poprzedniego przybytku, w którym miał się odbyć turniej na 750 do 3 Punktów Tryumfu.
Kasia kontra Hans.
Turniej zaczął się prawie punktualnie, a zawitało na niego 10 osób. Szczerze mówiąc miałem nadzieję, że nie wiozę połowy uczestników, lecz dużo mniejszą część graczy. No ale organizując od kilku ładnych miesięcy turnieje w Lublinie wiem, jak trudno ustalić termin pasujący wszystkim - a i tak potem zawsze coś się wydarzy i niektórzy z tych pewnych graczy odpadają.
Jedno z zadań polega na dotarciu do Westalki. która podczas turnieju przyjmowała ciekawe formy.
Poznawszy w realu kilka osób, z którymi dotąd miałem do czynienia tylko na FB, zaczęliśmy bitwy. Tym razem grałem swą anarchistyczną mieszanką orkowo-goblińską na atakach standardowych, wspomaganą minotaurem.
Seneszal kontra Marcin.
Pierwsze starcie stoczyłem z Marcinem Seneszalem, którego skaptowałem kilka tygodni wcześniej - ale że mieszkamy dość daleko, to nie było okazji do wzajemnego mordobicia. Pomimo lichego doświadczenia Marcin grał bardzo umiejętnie, ale brak ogrania przeważył i zupełnie ignorując jednego z moich gebelsów oddał 2 PT z Rabunku, co przy wcześniejszym obstawieniu Wielkiej Zdobyczy dało mi pierwsze zwycięstwo.
Ewa kontra Marcin.
Drugą bitwę zagrałem z Ewą (i jej obstawą złożoną z Sarmora), którą skaptowałem na Poligonie. Na przeciwko mnie wyskoczyła gildia zabójców złożona z ras wszelakich - niestety nie pamiętam zadań, ale po krwawej walce Ewa także musiała ulec memu doświadczeniu.
Niewidzialny Kudłaty kontra Marcin.
Trzecia, ostatnia walka z Kudłatym i jego ludzką bandą mistrzów miecza (trzech!) także została zakończona mą wygraną, a to dzięki dobiegnięciu przez trzech zielonych kurdupli do jego strefy rozstawienia. Jednak wynik nie był taki pewny, bo rozgrywkę zacząłem od 9 rzutów jedynek po kolei - od inicjatywy, przez znaleziska, po walkę i magię!
Ostateczny wynik turnieju wyglądał tak:
1. Marcin 11 PT, 649 MP
2. Radzio 9 PT 639 MP
3. Przemo 8PT 993 MP
4. Iga 7 PT 1100 MP
5. Hans 7 PT 798 MP
6. Eryk 6 PT 967 MP
7. Kudłaty 5 PT, 609 MP
8. Ewa 3 PT 255 MP
9. Seneszal 2 PT, 530 MP
10 Kasia 2 PT 457 MP
(PT to Punkty Tryumfu zdobywane za wykonywanie zadań, zaś MP - Małe Punkty - to koszt wyeliminowanych jednostek przeciwnika - S.)
Jury pochyla się nad pracami.
W międzyczasie odbył się szybki, maksymalnie subiektywny, Igowy konkurs malarski, który jakimś sposobem wygrałem jednym ze swych ledwie poprawnie (według mnie) pociapanych figsów.
Zwycięzca - oldskulowy Ork.
Summa summarum zgarnąłem dwa pierwsze miejsca i sporo suwenirów za nie, choć i bez tego wyjazd uważałbym za zdecydowanie udany, jako że miałem okazję poznać i pogierzyć z całkiem nowymi umbrowcami. Oprócz tego udało się pogaworzyć z jednym z twórców gry, który usilnie próbował odczytać me zapiski w podręczniku.
Twórca studiuje własne dzieło.
Po równie szybkim powrocie do Lublina okazało się, że ma ulubiona bluza pozostała w Paradoxie (ale dzięki Seneszalowi już ją odzyskałem). Sama miejscówa wywarła tak pozytywne wrażenie, że co poniektórzy mocno dużo snują pomysłów na otwarcie czegoś równie nerdowskiego w Lublinie. Fajnie gdyby się udało.
Większość uczestników turnieju. Widać, kto wygrał.
Więcej zdjęć z turnieju można obejrzeć pod tym adresem. Zdjęcia i podpisy pod nimi, a także wstęp są autorstwa Sarmora.
Tylko te niepomalowane figurki, fujka. Jak tak patrzę po zdjęciach to zdaje się jest 7-8 modeli na bandę, a taką ilość to grzech mieć w kolorze Whitemetal Metal
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.