logotype

Nadchodzące imprezy

Dla organizatorów

Organizujesz konwent, pokazy gier albo turniej i chcesz zareklamować swoją imprezę? Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript., a zarówno w tym polu, jak i na stronie głównej naszego portalu pojawi się stosowne ogłoszenie.

Fantastyka, nauka i coś pomiędzy - o Polconie 2012 - Czwartek

Spis treści

Czwartek - konwentowe początki

Budynek Uniwersytetu Przyrodniczego, w którym odbywała się główna część konwentu.

Na Uniwersytet Przyrodniczy, gdzie odbywała się przeważająca większość tegorocznych rozrywek, przybyłem 15 minut przed planowanym otwarciem, które miało nastąpić o 10. Od razu przywitała mnie całkiem długa kolejka do bocznego wejścia, przy którym trzeba było odebrać akredytacje. Podążyłem na jej początek dowiedzieć się coś o wejściu i akredytacjach dziennikarskich, ale zamiast tego poznałem informację kluczową - otwarcie konwentu opóźni się o godzinę. Nie powiem, bym był zachwycony, ale zdarzało mi się to przy tylu różnych imprezach, że szczególnie mnie to nie poruszyło. Dla zabicia czasu postanowiłem pozwiedzać okolicę.

Początkowy stan kolejki.Późniejszy stan kolejki - jak widać, ciągnie się aż do ulicy.

Po powrocie natrafiłem na... jeszcze dłuższą kolejkę i nadal zamknięte drzwi. W pełni gotowy był za to bufet, znajdujący się naprzeciw bocznego wejścia. Jak się potem okazało, był to wspaniały przybytek, gdzie można było smacznie zjeść nie tracąc zbyt wiele z konwentowego czasu.

Ten oto pan witał wszystkich wchodzących.

Ale nie gastronomią miałem się zajmować, a fantastyką. Około 11:30 udało mi się wreszcie sforsować drzwi i odebrać akredytację medialną. Jednocześnie wpuszczeni zostali pierwsi z uczestników, choć kolejka przed wejście wcale nie zmalała. Szybko jednak organizacja się poprawiła, kolejka rozłożyła na obie pary drzwi wejściowych, a Gżdacze całkiem sprawnie sterowali przepływem wchodzących.

Na konwencie znalazł się także Yautja......i jego obcy kolega.

Po wejściu okazało się jednak, że niewiele jest na razie do roboty - pierwsze punkty programu zaczynały się o 12, ponieważ jednak traktowały głównie o mandze i anime, spożytkowałem ten czas na rekonesans. Przy głównym wejściu (które wówczas było dla gości zamknięte, odbiór akredytacji odbywał się bowiem przy bocznym) rozłożyły się już pierwsze firmy, wśród nich Q-Workshop prezentujący olbrzymi wybór kostek, Level 77, KartaPostaci.pl i inne sklepy z koszulkami i innymi, a także małe stoisko Dobrych Historii, wydawców nowego magazynu Coś na Progu. Później doszło także parę innych wydawnictw oraz sklepów z grami planszowymi i bitewnymi.

Elektrownie atomowe, czyli powiew I roku studiów.

O godzinie 13 udałem się na pierwszy wykład - „Elektrownie atomowe” Adama Cebuli z bloku Nauka a Rok 2012 (ten blog pierwszego dnia wydał mi się najatrakcyjniejszy). Niestety, muszę powiedzieć, że nie był to szczęśliwy wybór, bowiem prezentacja może i ciekawych faktów okazała się sucha i nieprzyciągająca uwagi - każdy, kto posmakował życia studenckiego, trafił chyba na tego typu wykład.

Troma - czy ten temat da się popsuć?

Na szczęście po godzinie zaczęła się prelekcja „Troma - nic dodać, nic ująć”, na którą się przeniosłem. No bo jakże mógłbym ominąć coś o najbardziej znanej z wytwórni filmowego kiczu? Niestety okazało się, że i ten wybór nie był zbyt trafny. Choć prowadzący Piotr „Gore” Rybak sprawiał wrażenie wielkiego entuzjasty tematu, to niestety nie potrafił go w sposób zorganizowany przedstawić i dość szybko prelekcja przerodziła się w pokaz trailerów i najciekawszych scen z filmów, na dodatek wybieranych spontanicznie (a przynajmniej takie odniosłem wrażenie).

Początek wykładu o nanotechnologii.

Kolejny punkt programu znowu należał do bloku naukowego i okazał się najlepszym z całego piątku. Mowa o wykładzie Andrzeja Drzewińskiego na temat nanotechnologii, na którym w interesujący i co ważniejsze przystępny nawet dla laików sposób przedstawił teorię, zastosowania i zagrożenia ze strony zabaw w skali nano.

John Hutchinson - jeden z omawianych badaczy z pograniczy nauki.

Czwarty punkt także pochodził z bloku naukowego, a było to „Laboratorium z pogranicza nauki, paranauki i fantastyki” Marcina Kaczmarka. Opis wykładu w książkowej wersji programu był bardzo zachęcający, bowiem napomykał o lewitacji, broniach akustycznych i elektromagnetycznych oraz innych rzeczach znanych nam z sci-fi. Na miejscu jednak miałem do czynienia z wyliczeniem kilku naukowców mających problem z byciem uznanym przez resztę świata naukowego, niestety bez porządnego wytłumaczenia, nad czym oni pracują. Choć początek rozbudzał apetyt wiedzy, to reszta zdecydowanie go nie zaspokoiła.

Z czym Japończykom kojarzy się Polska?

O 17 przyszła pora na jedyny punkt mangowo-animowy w moim pobycie na Polconie - „Zachodnie wpływy w anime”. Przy tej okazji wyszedł kolejny zgrzyt organizacyjny - oto koordynator bloku Manga i Anime nie raczył powiadomić prelegentki, o której i gdzie jej prelekcja się odbędzie. W wyniku opóźnienia nie udało się przedstawić całości, ale trzeba powiedzieć, że prowadząca Paula Mackiewicz poradziła sobie całkiem nieźle (choć to moja znajoma ze studiów, więc mogę być stronniczy... nie żebym gdzieś tu starał się być obiektywny). Na plus trzeba też zaliczyć duży udział publiki, która była obeznana z tematem i podsuwała własne obserwacje.

Początek przeglądu obcych.

Po przerwie na posiłek przyszła pora na drugie spotkanie z Marcinem Kaczmarkiem, tym razem w ramach SF i Gwiezdnych Wojen, a noszące tytuł „Obcy wczoraj, dziś i jutro”. Choć sam początek był ciekawy (zwłaszcza uznanie aniołów, demonów i innych mitologicznych kreatur za pierwszych obcych), to później zabrakło sensownej organizacji przedstawianego tematu, a w końcowej prezentacji wyobrażeń kosmitów brakowało ładu. Niestety, zapoznawszy się z jednym wystąpieniem danego prelegenta, w większości przypadków można było spokojnie przewidzieć jakość kolejnych.

Edward Lee z profilu.

Ostatnim z czwartkowych wydarzeń była premiera polskiego wydania książki „Golem” Edwarda Lee. Ten amerykański autor horrorów był prezentowany jako jedna z zagranicznych gwiazd Polconu, co jednak nie ściągnęło tłumów do sali. Sam muszę przyznać, że o autorze dowiedziałem się dopiero czytając program konwentu. Jednak spotkanie z nim zdecydowanie zachęciło mnie do sięgnięcia po jego dzieła - proza Lee należy do nurtu hardcore horror, czyli horrorów możliwie najobrzydliwszych i najbardziej perwersyjnych. Choć wielu uważa to za coś prymitywnego, on sam stwierdził, że wyzwaniem jest sensowne pogodzenie ekstremalnie makabrycznej treści z działającą fabułą i wiarygodnymi postaciami, którymi da się zaciekawić czytelnika. Gdyby ktoś chciał sięgnąć po jego dokonania, to oprócz opartego na czeskiej legendzie „Golema” w Polsce ukazały się też „Sukkub” i „Ludzie z Bagien”, oba traktujące o morderczych redneckach.

2009–2024, TheNode.pl Disclaimer
Template designed by Globberstthemes