Lotnisko dla Latających Tygrysów - Koszary
- Szczegóły
- Kategoria: Modelarstwo
- Opublikowano: czwartek, 25, sierpień 2011 17:02
- Sarmor
Spis treści
Przyszła pora na budynki. Oczywiście najsampierw poszukałem zdjęć z epoki i rejonu - skąd mam wiedzieć, jak wyglądały małe lotniska polowe w Chinach? Na szczęście pierwsze poszukiwania nie trwały długo i szybko natknąłem się na odpowiadające mi zdjęcie budynku nadającego się na koszary (pochodzi ono z kolekcji zdjęć Berta Krawczyka z Chin z lat 1943-45, dostępnej na stronie Uniwersytetu Milwaukee).
Zaplanowawszy sobie wymiary koszar, wyciąłem z grubszego kartonu potrzebne do ich budowy elementy: ścianę przednią, tylną oraz dwie boczne, z charakterystycznym „daszkiem” ze zdjęcia powyżej. Na wszystkich zaznaczyłem okna i drzwi, by później ułatwić sobie ich malowanie (odmawiam robienia 3mm framug!).
Najsampierw przykleiłem do podstawki dłuższe ściany.
Następnie zdekapitowałem i poćwiartowałem zapałkę (mam nadzieję, że nie przeczytają tego obrońcy praw zapałek). Tak otrzymane „belki” przykleiłem przy brzegach dłuższych ścian, by pełniły rolę wzmocnień konstrukcji i by zwiększyć powierzchnię, do której kleić będę ściany boczne.
Oprócz tego pociąłem drut (znaleziony w pudle z materiałami, grubości spinacza) na 6 kawałków, które będą udawać, że podtrzymują daszek. W podstawce w równych odstępach wywierciłem dziury i wkleiłem w nie kawałki drutu klejem cyjanoakrylowym. (Nie będą one w żaden sposób przymocowane do dachu, ale tego nie widać.)
Potem przykleiłem ściany boczne.
Wreszcie przyszła kolej na dach. z cieńszego kartonu wyciąłem prostokąt odpowiedniej wielkości (52x22mm, odrobinkę dłuższy i szerszy od konstrukcji) i delikatnie naciąłem go przez środek, by dał się zgiąć, po czym przykleiłem go na miejsce.
W międzyczasie posmarowałem wystające części podstawki wikolem (pomijając jedynie przestrzeń przed drzwiami, pod daszkiem) i zasypałem piaskiem, szybko pozbywając się jego nadmiaru.
Nad fakturą dachu chwilę się zastanawiałem. Wpierw myślałem o pokryciu go masą modelarską i wyrzeźbieniu dachówek, lecz moje doświadczenie w rzeźbieniu jest, łagodnie mówiąc, żadne. Tak więc zdecydowałem się na wariant wycinankowy, działający przecież świetnie w większych skalach.
Z papieru technicznego wyciąłem 14 pasków długości dachu i szerokości ok. 2mm i zrobiłem na nich prostopadłe do dłuższego boku nacięcia długości 1mm. Bardzo dużo nacięć. Niesamowicie żmudna robota, na szczęście w jej wykonywaniu pomogły mi zespoły Kyuss i Monster Magnet (dlatego dobrze jest interesować się, obok modelarstwa, muzyką). Po przygotowaniu każdego paska smarowałem go wikolem i przyklejałem na dach tak, by paski wyżej nachodziły na te niżej.
Na sam koniec wyciąłem pasek szerokości ok. 5mm, ponacinałem z obu stron i nakleiłem na samą górę, czyniąc zeń zwieńczenie dachu.
Z mojej dachówki jestem niezmiernie zadowolony. Można by się przyczepić, że jest za duża, lecz w tej skali zrobienie mniejszej byłoby nie lada wyczynem (pomijając fakt, że mogłoby jej nie być widać).
Opanowawszy podstawowe konstrukcje z kartonu zabrałem się za coś trudniejszego.