logotype

Nadchodzące imprezy

Dla organizatorów

Organizujesz konwent, pokazy gier albo turniej i chcesz zareklamować swoją imprezę? Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript., a zarówno w tym polu, jak i na stronie głównej naszego portalu pojawi się stosowne ogłoszenie.

Lotnisko dla Latających Tygrysów

Spis treści

Po dłuższym pobycie w fantastycznym świecie Chronopii przyszła pora na zmianę realiów i powrót do systemów historycznych, a konkretniej do II Wojny Światowej. Oczywiście w powietrzu, gdyż nadal prowadzę prace modelarskie do gry Sturmovik Commander. Dziś jednak samoloty pójdą w odstawkę, a zajmiemy się terenami do gry, a konkretniej budową lotniska dla sił USAAF stacjonujących w Chinach. Zapraszam do lektury!

Siłą rzeczy teren w Sturmoviku pełni rolę głównie kosmetyczną i w dużej mierze można się bez niego obejść (choć oczywiście kosztem walorów estetycznych). Wyjątkiem są najprzeróżniejsze cele naziemne, które atakować (lub bronić) przychodzi nam w wielu scenariuszach. Spośród nich lotnisko wydaje mi się najwszechstronniejsze - możemy je fotografować, wymiatać myśliwce z jego okolicy, a także bombardować, i to nie tylko według normalnego scenariusza „Nalot”, ale i w dedykowanej misji „Alarm!”. Dlatego też ono poszło na pierwszy ogień.

Według wspomnianego wyżej scenariusza, lotnisko powinno składać się z hangaru, pasa startowego oraz 1-3 małych budynków. Ja zdecydowałem się zbudować 2 mniejsze konstrukcje - wieżę kontroli lotów i budynek robiący za koszary dla pilotów czy obsługi naziemnej. Wszystko to w klimatach wspomnianego już we wcześniejszych artykułach teatru działań China-Burma-India.

Oto materiały, które posłużyły mi do budowy:

  • karton dwóch różnych grubości (1mm i cieńszy),
  • papier techniczny,
  • zapałki (może być balsa),
  • drobny piasek,
  • cienki drut (spinacz biurowy będzie idealny),
  • plastikowa wypraska,
  • cienki, plastikowy pręt (lanca starego rycerza Bretonii okazała się idealna),
  • kleje wikol i cyjanoakrylowy.

Jak widać żadnych skomplikowanych materiałów nie używałem - wszystkiego szanujący się modelarz powinien mieć pod dostatkiem. A skoro już wiemy, co nam potrzebne, to bierzmy się do roboty!


Na pierwszy ogień poszedł najprostszy element  - pas startowy. Podczas oglądania Empire of the Sun (bardzo polecam) utkwił mi w głowie obraz pasa zbudowanego z ubitego, białego kamienia, jednak dopiero lektura P-40 Warhawk Aces of the CBI wydawnictwa Osprey sprawiła, że na taką konstrukcję się zdecydowałem. Książka ta potwierdza, że z takich pasów korzystali też Amerykanie (lotnisko w filmie było japońskie), opisując jednocześnie nawierzchnię jako bezlitosną dla opon samolotów, lecz banalną w naprawie po bombardowaniach.

Na samym początku budowy mojego pasa startowego wyciąłem z cieńszego kartonu podstawę o szerokości ok. 5 cm (odrobinkę szerszej od modelu jednosilnikowego myśliwca) i długości 20 cm. W teorii powinna być ona znacznie dłuższa, lecz byłoby to niepraktyczne z punktu widzenia gry. Podstawce zaokrągliłem rogi.

Następnie położyłem pierwszą warstwę nawierzchni. Posmarowałem 1/3 podstawki wikolem (więcej nie miałoby sensu, gdyż zbyt szybko by wysechł), posypałem piaskiem, a następnie starałem się możliwie najbardziej wygładzić powierzchnię. Potem posmarowałem wikolem kolejną 1/3 podstawki i tak do pokrycia całości piaskiem.

Gdy tylko pierwsza warstwa piasku zaschła, tą samą metodą zacząłem nakładać drugą, cały czas starając się, by warstwa piasku była jak najrówniejsza.

Poniżej widać ukończoną nawierzchnię. Może nie jest idealnie równa, lecz ja jestem zadowolony. Zdjęcie pokazuje, że kartonowa podstawa pasa odrobinkę się wypaczyła i powyginała od wikolu. Nie są to jednak zmiany drastyczne, na dodatek myślę, że można je naprostować przywalając na dłuższy czas odpowiednim ciężarem. A dzięki użyciu kartonu udało się uniknąć niesamowicie grubego pasu (pamiętajmy, że mowa o skali 1/300).

No, to rozgrzewka za nami, pora na coś ambitniejszego.


Przyszła pora na budynki. Oczywiście najsampierw poszukałem zdjęć z epoki i rejonu - skąd mam wiedzieć, jak wyglądały małe lotniska polowe w Chinach? Na szczęście pierwsze poszukiwania nie trwały długo i szybko natknąłem się na odpowiadające mi zdjęcie budynku nadającego się na koszary (pochodzi ono z kolekcji zdjęć Berta Krawczyka z Chin z lat 1943-45, dostępnej na stronie Uniwersytetu Milwaukee).

Zaplanowawszy sobie wymiary koszar, wyciąłem z grubszego kartonu potrzebne do ich budowy elementy: ścianę przednią, tylną oraz dwie boczne, z charakterystycznym „daszkiem” ze zdjęcia powyżej. Na wszystkich zaznaczyłem okna i drzwi, by później ułatwić sobie ich malowanie (odmawiam robienia 3mm framug!).

Najsampierw przykleiłem do podstawki dłuższe ściany.

Następnie zdekapitowałem i poćwiartowałem zapałkę (mam nadzieję, że nie przeczytają tego obrońcy praw zapałek). Tak otrzymane „belki” przykleiłem przy brzegach dłuższych ścian, by pełniły rolę wzmocnień konstrukcji i by zwiększyć powierzchnię, do której kleić będę ściany boczne.

Oprócz tego pociąłem drut (znaleziony w pudle z materiałami, grubości spinacza) na 6 kawałków, które będą udawać, że podtrzymują daszek. W podstawce w równych odstępach wywierciłem dziury i wkleiłem w nie kawałki drutu klejem cyjanoakrylowym. (Nie będą one w żaden sposób przymocowane do dachu, ale tego nie widać.)

Potem przykleiłem ściany boczne.

Wreszcie przyszła kolej na dach. z cieńszego kartonu wyciąłem prostokąt odpowiedniej wielkości (52x22mm, odrobinkę dłuższy i szerszy od konstrukcji) i delikatnie naciąłem go przez środek, by dał się zgiąć, po czym przykleiłem go na miejsce.

W międzyczasie posmarowałem wystające części podstawki wikolem (pomijając jedynie przestrzeń przed drzwiami, pod daszkiem) i zasypałem piaskiem, szybko pozbywając się jego nadmiaru.

Nad fakturą dachu chwilę się zastanawiałem. Wpierw myślałem o pokryciu go masą modelarską i wyrzeźbieniu dachówek, lecz moje doświadczenie w rzeźbieniu jest, łagodnie mówiąc, żadne. Tak więc zdecydowałem się na wariant wycinankowy, działający przecież świetnie w większych skalach.

Z papieru technicznego wyciąłem 14 pasków długości dachu i szerokości ok. 2mm i zrobiłem na nich prostopadłe do dłuższego boku nacięcia długości 1mm. Bardzo dużo nacięć. Niesamowicie żmudna robota, na szczęście w jej wykonywaniu pomogły mi zespoły Kyuss i Monster Magnet (dlatego dobrze jest interesować się, obok modelarstwa, muzyką). Po przygotowaniu każdego paska smarowałem go wikolem i przyklejałem na dach tak, by paski wyżej nachodziły na te niżej.

Na sam koniec wyciąłem pasek szerokości ok. 5mm, ponacinałem z obu stron i nakleiłem na samą górę, czyniąc zeń zwieńczenie dachu.

Z mojej dachówki jestem niezmiernie zadowolony. Można by się przyczepić, że jest za duża, lecz w tej skali zrobienie mniejszej byłoby nie lada wyczynem (pomijając fakt, że mogłoby jej nie być widać).

Opanowawszy podstawowe konstrukcje z kartonu zabrałem się za coś trudniejszego.


Co, oprócz pasu startowego, powinno posiadać każde lotnisko? Oczywiście wieżę kontroli lotów, choćby i mocno improwizowaną. Minuta poszukiwań i zostałem zasypany zdjęciami najróżniejszych wież z odpowiedniego rejonu i okresu. W końcu zdecydowałem się na poniższą, jako najbardziej pasującą do hangaru (i jedną z prostszych do wykonania). Zdjęcie pochodzi ze strony John Mongell's Flying Tigers Tribute.

Budowę zacząłem analogicznie do budowy koszarów, czyli od wymierzenia i wycięcia podstawki oraz ścian. Tym razem jednak ścian było więcej: obok przedniej, tylnej i bocznych mamy też boczne ściany nadbudówki oraz wewnętrzne ściany, które stanowić będą głównie podstawę dla bocznych dachów.

Następnie do ścian przedniej i tylnej przykleiłem kawałki zapałek w miejscach, gdzie przyklejone zostaną ściany boczne.

Potem do ścian bocznych nadbudówki przykleiłem wewnętrzne ściany - podpory dachów. Widocznie na zdjęciach nierówności części przyciąłem.

Na swoje miejsce na podstawce pierwsze trafiły ściany przednia i tylna. Jak widać, moje wcześniejsze oznaczenia ich położenia okazały się niedokładne, dlatego zawsze wszystko przymierzam przed przyklejaniem.

Potem dokleiłem ściany boczne nadbudówki. (Przepraszam za wyjątkowo nieostre zdjęcie, niestety fotografowanie modeli to rzecz, w której zdecydowanie muszę się podszkolić.)

A na koniec na swoje miejsce trafiły ściany boczne parteru.

Chwilę później wyciąłem z cieńszego kartonu trzy daszki odpowiednich wymiarów, naciąłem je w miejscu zagięcia i przykleiłem na swoje miejsca, uzyskując gotową bryłę budynku. Daszki boczne okazały się odrobinę krzywe, a to przez zbyt wysokie ściany wewnętrzne. Na szczęście na budynki patrzeć będziemy zazwyczaj z góry (w końcu to gra lotnicza), więc ten drobny błąd nie będzie rzucał się w oczy.

Tradycyjnie wystające elementy podstawki pokryłem cienką warstwą piasku.

Nadszedł czas na powrót do żmudnych prac dekarskich. Dla każdego dachu wyciąłem po 10 2mm szerokości pasków i jeden pas 5mm robiący za zwieńczenie, ponacinałem (tym razem pomocne były Atomic Bitchwax i Lipali) i ponaklejałem tak, by paski wyżej zachodziły na paski niżej.

Et voilà! Oto mamy drugi, przedostatni element lotniska. Została nam tylko największa konstrukcja...


Ze znalezieniem zdjęć hangaru było już gorzej. Zdjęcia lotnisk z reguły przedstawiały wieże kontrolne i pasy startowe (zazwyczaj fotografowane z bardzo wysoka, więc trudno było dostrzec jakiekolwiek szczegóły budynków). W końcu jednak znalazłem bardzo ciekawe zdjęcie hangaru z bazy w Lalmanir Hat w Indiach (pochodzi stąd).

Postanowiłem jednak zmienić trochę konstrukcję wprowadzając jednolity dach zamiast jednego ponad przestrzenią dla samolotów i dwoma innymi nad bocznymi przybudówkami.

Prace zacząłem od wycięcia podstawowych elementów (podstawy i 6 ścian) z kartonu. Rozmiar podstawy dopasowałem do wielkości modelu P-38, wychodząc z założenia, że mamy do czynienia z niewielkim lotniskiem dla myśliwców. Dodatkowo przerobiłem kolejną zapałkę na wzmocnienie konstrukcji.

Wpierw skleiłem ściany boczne, tradycyjnie w rogi wklejając kawałki zapałek.

Potem przyszła kolej na przyklejenie wykonanych ścian do podstawki.

Czas na ozdobniki. Z wypraski po figurkach wyciąłem małe kawałki plastiku i wyrównałem im ściany (mniej więcej), by mogły imitować skrzynie. Później pociąłem lancę starego rycerza Bretonii na małe kawałki ok 1,5mm wysokości, mające robić za beczki. Wszystkie te elementy poprzyklejałem w różnych miejscach do podstawki, unikając przestrzeni po środku (gdzieś przecież serwisowany samolot musi stać).

Przyszła pora na piasek, który został przyklejony na zewnątrz hangaru, z niewielką ilością wdzierającą się do środka przez każde z wejść.

Przyszła kolej na dach. Tym razem wyciąłem go z tego samego kartonu, co ściany, gdyż będzie się on opierał na stosunkowo mniejszej powierzchni, niż dachy poprzednich budynków, więc ważna jest jego sztywność. Tradycyjnie naciąłem go po środku, by łatwiej dał się zgiąć. By zachował odpowiedni kształt, do wcięcia wlałem kropelkę i dopasowałem kąt zgięcia do ścian.

Ponieważ dach wyglądał niezbyt trwało, postanowiłem wzmocnić go „dźwigarami” z zapałek. Pewnym wyzwaniem okazało się przycięcie ich pod odpowiednim kątem, jednak przy drugim podejściu się udało.

Tak wykonane „dźwigary” przykleiłem wikolem do dachu. Nie wiem, czy wzmacniają jego konstrukcję, ale prezentują się profesjonalnie.

Ponieważ zamierzałem malować wnętrze hangaru, nie przykleiłem dachu na miejsce.

Nad pokryciem dachu hangaru chwilę się zastanawiałem, lecz ostatecznie, po drobnych konsultacjach, zdecydować się na imitację blachy falistej. Z papieru technicznego wyciąłem prostokąt odrobinę szerszy niż dach i znacznie dłuższy, po czym za pomocą otwartej agrafki, przy ekierce, zacząłem w nim wyciskać rowki równoległe do dłuższej krawędzi. Kolejna masochistyczna robota.

Tak przygotowaną „blachę” pociąłem następnie na paski o szerokości 5mm (może zbyt szerokie) i przykleiłem na dach tak, by te wyżej zachodziły na te niżej.

Wreszcie na sam czubek dachu wkleiłem cieniutki pasek papieru technicznego. O to jak prezentuje się dach, zarówno solo, jak i na hangarze.

I tak oto budowa lotniska dobiegła końca. Pozostało je jeszcze pomalować, co zapewne też opiszę. Wpierw jednak przejdę do innego projektu...

2009–2024, TheNode.pl Disclaimer
Template designed by Globberstthemes