logotype

Nadchodzące imprezy

Dla organizatorów

Organizujesz konwent, pokazy gier albo turniej i chcesz zareklamować swoją imprezę? Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript., a zarówno w tym polu, jak i na stronie głównej naszego portalu pojawi się stosowne ogłoszenie.

Dana potyczki z modelarstwem - Tiger I

Gdy nadchodziła przerwa świąteczna, zabrałem się za porządki. Szybko uświadomiłem sobie, że przez święta nie będę chciał się uczyć do nadchodzących egzaminów, a że moje życie towarzyskie i tak nie istnieje, musiałem znaleźć dobrą wymówkę, by nie ślęczeć nad książkami. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że wśród niezliczonych ramek z Gwardzistami i Wysokimi Fle zakamuflował się Sherman i Tygrys. Mój wzrok padł na fabrycznie zapakowaną torbę z Tygrysem. Tygryska wyciągnąłem, ułożyłem na szczycie sterty „do zrobienia”, a amerykański dziank schowałem tam, gdzie był.  Znalazło się wybawienie, bo nawet przypomniałem sobie, że przecież kiedyś miałem grać w World at War. Taki Tygrys to fajna rzecz, a sam pojazd zawsze budził u mnie miłe skojarzenia.

Model, który posiadam, to Pz Kpfw VI Ausf. E, czyli po ludzku mówiąc Tygrys, którego wszyscy znamy i kochamy. Nie jakieś gówniane Ausf. H, tylko konkret. Skala to rzecz jasna 1/72, bodaj moja ulubiona.

Już na początku trafiłem na przeszkodę. Gdzieś w przeprowadzkowej zawierusze znikła instrukcja i pudełko. Normalnie uznałbym to za sprawę beznadziejną i zarzucił projekt. Jednak wizja robienia zadań i obliczania durnych współczynników korelacji podtrzymała moją determinację. Przeszukałem Internet – nic. Chciałem nawet zamówić .pdf na stronie Revella, ale grozili opłatami za przesyłkę (ke?) oraz miesiącem na dostawę (tak, maila). Uznałem, że będę twardy, nie dam się zniechęcić i skleję bydlaka wbrew światu korzystając wyłącznie ze zdjęć i rysunków.

Po dłuższych oględzinach ramek uznałem, że lepiej zacząć od czegoś prostego. Wybrałem wieżę, bo byle debil potrafiłby skleić podstawowe części. Jako byle debil poradziłem sobie z tym zadaniem wybornie, lecz nie bawiłem się w doklejanie pierdół w postaci dodatkowych wywietrzników, wizjerów, karabinów dla dowódcy, czy nawet montażu działa na stałe – to wszystko da się zrobić później.

Dłuższą chwilę zajęło mi wykombinowanie, za co się zabrać dalej i tego nie spieprzyć. Postanowiłem rozpracować zespół jezdny. Znowu: zdjęcia, rysunki, modele. Nie ułatwia fakt, że w zestawie są zarówno koła z wersji wczesnej oraz te późniejsze, historycznie wymagane w wersji E. Trochę deprymującym okazał się fakt, że te modele są chyba tworzone z myślą o przeciętnie rozgarniętych siedmiolatkach – choć patrząc na podejście modelarzy redukcyjnych, można nawet robić takie porównania, o jakich się filozofom nie śniło. Ale to dygresja. Udało mi się rozgryźć gdzie, co i jak, poprawiłem kolejność, porównałem dla pewności ze zdjęciami i zdjąłem wszystko by oczyścić.

Skoro już oczyściłem boki, to mogłem równie dobrze zabrać się za górę. Pokrywa silnika została umieszczona osobno, co jest sprytnym posunięciem, ponieważ w ofercie był również model H1 o ciut innej konstrukcji – dzięki temu Revell mógł zaoszczędzić, co jest mile widziane w każdej kapitalistycznej korporacji. Poziom detali oszołamia, choć nie ukrywam, że wolałbym sam zdecydować, czy chcę tę cholerną łopatę dokładnie tam, gdzie jest. Detale znowu zostawiłem na później, chyba tylko po to, żeby tym razem nie popełnić błędu i nie utrudnić sobie malowania (tak, będę go malował, szok dla mnie samego).

Uznałem, że przed zabraniem się za napęd, pomaluję to, co za kołami. I gąsienice, które tak swoją drogą są autentycznie cudownie wykonane i już czuję, ile będę miał zbliżania się do ciężkiej kurwicy z ich dopasowaniem (pojedyncze ogniwa to jest to). Zatem zostało mi spasowanie głównej bryły na sucho. Wyszło że działa, czyli mogę iść spać.

Wiem, że to niezbyt dużo jak na dzień roboty. Nie jestem jednak naszym serwisowym przodownikiem pracy, a moją uwagę jest w stanie odwrócić byle obłoczek kurzu. Cokolwiek. Serio. Dlatego i tak jestem dumny z tego, ile udało mi się zrobić, na dodatek starannie. Przy okazji przemyślałem, co dalej z nim zrobię. Jeszcze nie wiem, jaka jednostka, ale podejrzewam, że któryś Schweres Panzer Abteilung z frontu wschodniego. W końcu najczęściej zdarza mi się widywać Sarmora, a on coś o Rosjanach przebąkiwał. Czyli i kamuflaż mam na dobrą sprawę załatwiony. Nic tylko robić.

W następnym odcinku: zaczątki malowania, układ napędowy i prawdopodobnie zabiorę się za nakładanie Zimmeritu.

2009–2024, TheNode.pl Disclaimer
Template designed by Globberstthemes