Hasslefree Miniatures - Oakley
- Szczegóły
- Kategoria: Modelarstwo
- Opublikowano: niedziela, 05, grudzień 2010 13:39
- Sarmor
Oferta firmy Hasslefree Miniatures zainteresowała mnie już dawno, a to za sprawą ciekawych modeli, które naprawdę świetnie prezentowały się na zdjęciach katalogowych. Wreszcie postanowiłem zamówić dwa z nich na próbę. W poniższym tekście zaprezentuję pierwszy z nich – współczesnego twardziela imieniem Ash... znaczy się Oakley.
Rozpoznanie
Oakley to jeden z wielu modeli z serii Adventurers, która pełna jest postaci we współczesnych klimatach, świetnie przygotowanych do zwalczania zombie, przemierzania po-atomowych pustkowi czy odpierania najazdów obcych. Wielu z tych bohaterów (i bohaterek) inspirowanych jest postaciami z innych dziedzin popkultury – i tak właśnie jest z naszym Oakleyem. Jeśli ktoś nie kojarzy, kogo ma przedstawiać... Cóż, radzę szybko się zorientować i nadrobić zaległości, bo to wstyd.
Za cenę 4,50£ otrzymujemy twardziela uzbrojonego w wierny boomstick („pompkę”, choć powinna być dwururka) oraz wypraskę z czterema elementami wyposażenia. Dwa z nich przeznaczone są do noszenia na plecach (katana w pochwie oraz futerał na strzelbę), a kolejne dwie – toporek strażacki i piłę mechaniczną - nasz bohater dzierżyć może w prawej dłoni (lub zamiast niej).
Pakowanie
Model przyszedł do mnie zapakowany nie w pudełko czy blister, ale w woreczek strunowy. Przez takie zapakowanie odrobinkę wygięły się cieńsze elementy figurki (broń na wyprasce i w lewej ręce Oakleya), na szczęście nie przywrócenie ich do pierwotnego stanu nie stanowiło problemu. Wypada tutaj zaznaczyć, że modelu nie zamawiałem bezpośrednio od producenta, ale z niemieckiego sklepu Battlefield Berlin, więc nie mam pewności, czy pracownicy Hasslefree pakują modele tak samo.
Jakość
Tu pozwolę sobie przywalić z grubiej rury: Oakley jest jedną z najlepszych rzeźb w mojej (skromnej) kolekcji. Brak mu multum gadżetów, jakie widujemy u modeli fantasy czy sci-fi innych producentów, ale skromność ta wcale nie czyni figurki ubogą. Śmiem wręcz twierdzić, że zbyt duża ilość ozdóbek wyszła by mu na złe – przecież to prosty pogromca nieumarłych, a nie mhroczna choinka.
Patrząc na niego po raz pierwszy, przeżyłem mały szok – z lewego boku tego twardziela zwisało coś, co uznałem za nadlewkę. Jednak po przyjrzeniu się wyszło na jaw, że to fragment podartej koszuli. I właśnie takie szczegóły – podarte i pofałdowane ubranie, guziki koszuli, ostre rysy twarzy, widoczna w paru miejscach muskulatura – sprawiają, że tak bardzo podoba mi się ten model.
Skoro napomknąłem już o nadlewkach, trzeba powiedzieć o jakości odlewu. Jest ona bardzo wysoka – nie uświadczymy na nim żadnych nadlewek, a do usunięcia są jedynie delikatne linie podziału (widoczne na zdjęciu powyżej). Odrobinę kłopotliwe może być usuwanie jednej z nich spomiędzy zębów piły mechanicznej, ale nie jest to przecież niewykonalne.
Metal, z którego odlano figurkę, jest stosunkowo miękki, dzięki czemu ani odczepienie wyposażenia od wypraski, ani obróbka nie sprawiają problemu. Wyjątkiem jest piła mechaniczna – przestrzeń między nią a wypraską jest zbyt wąska, by zmieściły się w niej cążki, a przy odczepianiu jej palcami trzeba uważać, by poruszać całą piłą, a nie samym ostrzem. Przed złożeniem konieczne było podpiłowanie prawego nadgarstka i końcówki piły, ale zajęło mi to nie więcej niż minutę. Z kolei pokrowiec na strzelbę miał zagłębienie, dzięki któremu idealnie pasował do pleców postaci.
Porównanie
Na zdjęciu są od lewej do prawej: Faust Orbatos (bez płaszcza) z Anima Tactis, Gwardzista z Wh40k, Oakley, Ghulam z Infinity i Francisco z Malifaux.
Już na pierwszy rzut oka widać, że Oakley jest odrobinę wyższy od produktów GW i Corvus Belli, za to bliżej mu do figurek do Malifauxa czy Animy (jest równy wzrostem Faustowi). Z kolei proporcjami ciała jest podobny do wszystkich z wyjątkiem Gwardzisty, co akurat nie dziwi – ludzie w światach GW są bardzo krępi (czy wręcz nieproporcjonalni).
Podsumowanie
Zamawiając produkty Hasslefree liczyłem, że otrzymam modele najwyższej jakości. I nie przeliczyłem się – Oakley to naprawdę świetna rzeźba. Dobrze sprawdzi się w jakimś postapokaliptycznym bitewniaku czy jako łowca zombie, a z powodu swojej zawadiackiej pozy aż prosi się o umieszczenie na małej dioramie. Koniecznie z podpisem „Hail to the king, baby!”.