logotype

Nadchodzące imprezy

Dla organizatorów

Organizujesz konwent, pokazy gier albo turniej i chcesz zareklamować swoją imprezę? Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript., a zarówno w tym polu, jak i na stronie głównej naszego portalu pojawi się stosowne ogłoszenie.

Zvezda - T-26 obr. 1933

Na dobre zakończenie roku 2019 zapraszam na recenzję kolejnego wargamingowego modelu Zvezdy. W kolejce czeka ich jeszcze kilka (-naście?), więc pewnie w nowym roku nie zabraknie podobnych tekstów.

Radziecki lekki czołg T-26 był jednym z pierwszym modeli w skali 1/100 oferowanych przez Zvezdę. Po ośmiu latach Rosjanie powrócili do tematu i wypuścili wcześniejszą wersję tego pojazdu – T-26 obr. 1933 – która ma szersze zastosowanie od wcześniej wydanego modelu.

Rozpoznanie

Recenzowany pojazd to jeden z wielu zestawów z serii Art of Tactic. Choć wszystkie zostały stworzone z myślą o grach, należy ich szukać w tradycyjnych sklepach modelarskich, gdzie obecnie cena jednego pudełka waha się od 13 do niecałych 16 złotych.

Pakowanie

Czołg zapakowany jest w małe pudełko typowe dla tej serii. Wewnątrz znajdziemy tylko ramkę – Zvezda zrezygnowała z dodawania kart do własnej gry, a instrukcja montażu jest z tyłu pudełka (jak w przypadku wszystkich prostych modeli).

Jakość i montaż

Podobne jak wypuszczony wcześniej model, T-26 obr. 1933 został podzielony na pięć części: wannę, górę kadłuba, wieżę i lewą oraz prawą gąsienicę wraz z zawieszeniem.

Wszystkie elementy mojego egzemplarza były bardzo dobrze odlane. Wystarczyło wyciąć je z ramki, oczyścić miejsca łączenia, usunąć bardzo delikatne linie podziału formy i mogłem przystąpić do składania. Montaż był prosty i przyjemny, a wszystkie części nieźle spasowane – nie musiałem przycinać żadnych bolców, co zdarza się w innych modelach Zvezdy.

W nowym modelu wyeliminowano szpary z przodu i tyłu kadłuba, które stanowiły pewien problem we wcześniejszym T-26 obr. 1939. Niestety, części z układem jezdnym dalej są odlewane z kawałkami bocznych ścian wanny i po ich przyczepieniu widać wyraźne szpary, które trudno zaszpachlować (najłatwiej chyba zakryć je błotem po pomalowaniu – albo uznać, że podczas gry nie będą widoczne).

Wokół wieży czołg ma dość cienką antenę ramową, na którą trzeba uważać przy wycinaniu i obrabianiu. Podczas gry również trzeba będzie delikatnie się z nią obchodzić – a szczególnie z dwoma najdłuższymi, boczno-tylnymi odcinkami, które wydają się najbardziej narażone na złamanie. Jeśli ktoś woli solidniejsze modele, może spokojnie pozbyć się anteny i uzyskać w ten sposób pojazd bez radia.

Podczas składania moją uwagę zwrócił bolec do mocowania wieży, który jest znacznie cieńszy niż w innych pojazdach z serii. Jednak zamontowana wieża chodzi wyjątkowo gładko, co dodatkowo chroni antenę, bo nie trzeba mocno za nią łapać.

Złożony czołg prezentuje się nieźle, choć nie tak dobrze, jak niektóre bardziej złożone modele z serii Art of Tactic. Góra kadłuba, góra wieży, jarzmo działa i zawieszenie są ładnie odwzorowane, choć niektóre detale są bardzo delikatne – szczególnie nity na kadłubie, które widać tylko przy korzystnym oświetleniu.

Niestety, boki kadłuba i wieży są niemal całkowicie pozbawione detali, a na wlocie powietrza do silnika brakuje kraty – ale taki już urok uproszczonych modeli o małej liczbie części. Kolejnym minusem jest symboliczna faktura gąsienic, choć to akurat częsty zabieg w modelach do gier.

Na koniec porównałem model z planami. Dach wieży odwzorowano bardzo wiernie, choć brakuje w nim jednego elementy: kawałka anteny łączącego ramę z radiem wewnątrz czołgu (ominięcie tego elementu było jednak koniecznie, inaczej model musiałby być znacznie bardziej misterny).

Kadłuby poszczególnych wersji T-26 różniły się od siebie drobnymi detalami (przynajmniej do wprowadzenia wersji z pochyłymi bocznymi ścianami). Przyglądając się modelowi i planom zauważyłem jedną ciekawą rzecz: klapa z przodu kadłuba (osłaniająca przedział transmisji) jest charakterystyczna dla czołgu z 1935 roku, za to widoczne wlewy paliwa i oleju z tyłu to cecha wcześniejszych wersji. Czy pracownicy Zvezdy popełnili błąd, czy też wzorowali się na jakimś modelu pośrednim? Jakby nie było, to malutki detal, na który pewnie mało kto zwraca uwagę.

Porównanie

W swojej kolekcji mam tylko T-26 od Zvezdy, ale skoro firma wydała dwa różne modele, warto sprawdzić, jak prezentują się obok siebie.

Pod względem rozmiarów są niemal identyczne – wersja 1933 ma minimalnie dłuższe błotniki, ale i tak możemy bez obaw mieszać je na stole.

Co ciekawe, wypuszczona wcześniej wersja 1939 ma znacznie wyraźniejsze włazy, klapy i inne detale. Nawet nity wydają się ciut większe, choć może to być spowodowane różnicą materiałów – błyszczący plastik lepiej je podkreśla niż matowe tworzywo, z którego wykonano recenzowany pojazd.

Zastosowanie

Głównym użytkownikiem czołgów T-26 była oczywiście Armia Czerwona, która zastosowała je po raz pierwszy podczas starć granicznych z Japonią w latach 1938 i 1939 (walki nad jeziorem Chasan i rzeką Chałchin-Goł). Później radzieckie T-26 brały udział w inwazji na Polskę i ataku na Finlandię, a następnie w walkach z Niemcami i ich sojusznikami. Ostatni raz siły ZSRR użyły tych czołgów w Mandżurii w 1945 roku.

Jednak T-26 przeszły chrzest bojowy wcześniej, podczas wojny domowej w Hiszpanii. W 1936 roku czołgi trafiły do sił republikańskich, a już rok później zdobyczne pojazdy były używane przez stronę nacjonalistyczną.

W 1937 roku Związek Radziecki sprzedał 82 czołgi T-26 Republice Chińskiej, która wykorzystywała je w walkach z Japończykami. Po zakończeniu konfliktu z Japonią pozostałych pojazdów użyto w wojnie domowej z siłami komunistycznymi.

Zdobyczne T-26 stanowiły trzon wojsk pancernych Finlandii do samego końca II wojny światowej. Finowie używali ich w trakcie wojny kontynuacyjnej przeciwko Armii Czerwonej, a podczas wojny lapońskiej – przeciwko wycofującym się wojskom niemieckim.

Po inwazji na ZSRR różne wersje T-26 zostały również wcielone do służby przez siły niemieckie, rumuńskie i węgierskie.

Omawiany tu model może też być podstawą do różnych konwersji. Najprostszą przeróbką będzie chyba jego dopancerzenie (jak na poniższym zdjęciu), ale ambitniejsi modelarze mogą przerobić T-26 choćby na ciągnik artyleryjski czy działo pancerne (różnych wersji używano na Dalekim Wschodzie i pod Leningradem).

Z kolei Niemcy używali zdobytych czołgów ze zdemontowanymi wieżami jako ciągników artyleryjskich, a 10 pojazdów przerobili na działa samobieżne z francuskimi armatami 75 mm (np. z tego zestawu PSC).

Podsumowanie

T-26 obr. 1933 to prosty i całkiem nieźle wyglądający model. Nie jest idealny, ale moim zdaniem wypada lepiej od konkurencyjnych produktów firm Battlefront czy Minairons. Dodatkowo wyróżnia się anteną ramową, na którą trzeba jednak uważać podczas rozgrywek.

2009–2024, TheNode.pl Disclaimer
Template designed by Globberstthemes