logotype

Nadchodzące imprezy

Dla organizatorów

Organizujesz konwent, pokazy gier albo turniej i chcesz zareklamować swoją imprezę? Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript., a zarówno w tym polu, jak i na stronie głównej naszego portalu pojawi się stosowne ogłoszenie.

Zimowa Gawęda - Studium w kolorze steampunku

Klasą wyższą Lyonesse wstrząsnęła seria morderstw na członkach elitarnego klub Dąb i Jesion dokonana przez nieznanych sprawców. W dodatku narzędziem zbrodni był skradziony niedawno z klubu Wynalazców prototyp, którego specyfikacji nie chcą nikomu przybliżyć. Do sprawy został przydzielony Inspektor L’strade, który nie jest niestety znany ze skuteczności. Cóż, polityka. Czas najwyższy wziąć sprawy w swoje ręce.

Bitwa w Wolsung Steampunk Skirmish Game pomiędzy klubem Jesion i Dąb (Dorota) a Klubem Wynalazców (Tomasz). Celem gry było przeszukanie miejsc Zbrodni. Kto będzie miał więcej przeszukanych pod koniec 3 tury, miał odkryć, kto jest mordercą, i wygrać grę.

Występują:

Klub Jesion i Dąb:

  • dżentelmen i doskonały szermierz, sir Lance Oakroot, w asyście lokaja,
  • piękna lady Ellendeane, którą ochraniali ogr Roger i lokaj,
  • „doskonały” myśliwy sir Zachary Fiercebatten III w asyście służącego dekańskiego orka, mistrza infiltracji, imieniem Abinav Singh i dwóch ogarów.

Klub Wynalazców:

  • genialna Ingrid Rangvaldottir, wyposażona w niespotykaną broń zwaną Słoneczną Włócznią, która skupia energie słoneczną i zmienia ją w zabójcze promienie, wraz z towarzyszącymi jej trzema mechanicznymi asystentami z lustrami,
  • niesamowita mechanik Alice Tinkerly w asyście Golema Laboratoryjnego i asystenta laboratoryjnego,
  • sławny naukowiec z mechaniczną protezą, Thorvald Nielsgard, w asyście Golema Laboratoryjnego.

Prolog

– ...i wtedy szef Yardu powiedział, że przyjmą ich pomoc.
– To są wewnętrzne sprawy klubu i nic im do tego, kto mordował! To niedopuszczalne, rozumiesz?
– Tajes, szefuńciu – odparł chłopak, wystawiając otwartą rękę.
Lance rzucił mu miedziaka, odprawił kopniakiem i zwrócił się do swych towarzyszy.
– Moja Pani, Zachary, co powiecie na małe śledztwo? Emocje jak z kart powieści, sława detektywów, no i utrzemy nosa Thorvaldovi...

– Mówi się, że pierwsza ofiara została znaleziona w alejce nieopodal głównej ulicy. Bądź tak łaskaw i przejdź się tam, a ja przyjrzę się temu z góry – rzekł do Zacharego Młodszego sir Lance, po czym sprężystym krokiem wszedł na stertę palet, a stamtąd wskoczył na dach pobliskiego, niskiego budynku, nie brudząc sobie przy tym nawet skrawka nowego garnituru prosto od D’armaniego.
Zachary popatrzył chwilę z rozbawieniem, jak jeden z lokajów próbuje nadążyć za Oakrootem, po czym ruszył spacerem mrucząc pod nosem.
– Gdzie do diabła znowu polazł Abinav. Cholerni Dekańczycy, zawsze gdzieś znikają. Hej, ty, podaj mi drinka! – zawołał do podążającego za nim lokaja. Humor poprawiała mu myśl, że może pojawi się okazja, żeby wypróbować nową strzelbę na mamuty, którą nie dawno kupił na aukcji.

„Hej, ty, podaj mi drinka.”

***

Alice Tinkerly znudzona grzebała w środku golema laboratoryjnego. Nie była pewna, po co właściwie tu przyszła. Jej golemy doskonale by sobie poradziły z przeszukiwaniem miejsc zbrodni, a tak traciła tylko czas. Zatrzasnęła małą klapkę w miedzianym cylindrze golema.
– No, chłopcy, czas się brać do roboty – wydała rozkazy dwóm golemom i jednemu mechanicznemu asystentowi z lustrem. I tylko nagły błysk stali, który mignął w lustrze, pozwolił jej odskoczyć od strzału, który padł z dachu pobliskiego budynku fabryki. Drugi strzał trafił w jej wielki klucz i rykoszetem odłupał fragment chodnika.
– Szczęście – pomyślał Abhinav na dachu starej fabryki i spokojnie zajął się przeładowywaniem strzelby, gdy wtem gorący jak czarne ziemie Lemurii promień światła prawie wypalił mu dziurę w środku głowy.

„Szczęście” pomyślał Abhinav.

Przy budynku Ingrid Rangvaldottir zarzuciła na ramię swoją Słoneczną Włócznie, sławną broń skupiającą promienie słoneczne, mrugnęła porozumiewawczo do Alice i wspięła się po rusztowaniu, by dokończyć to, co nie udało się przy pierwszej salwie.

***

W spokojniejszej części dzielnicy Thorvald Nielsgard razem z dwoma pożyczonymi od lady Rangvaldottir automatami z lustrami ruszył wąską uliczką, analizując magiczne sygnatury za pomocą zestawu narzędzi pomiarowych, które niegdyś zainstalował w swej mechanicznej protezie. Nagle wskazówka na jednym ze wskaźników raptownie się poruszyła.
– Ciekawe, wygląda na to, że używano tego gdzieś w górze... – rozejrzał się, podtoczył beczkę pod ścianę pobliskiego budynku i zaczął wspinaczkę.

***

– Roger, ty głupku, ruszże się! – krzyknęła lady Ellendeanne do swego ogrzego ochroniarza, gdy szybkim krokiem ruszyła po parku w stronę pobliskiego budynku. Kobiecy instynkt podpowiadał jej, że tam znajdzie coś wartego zbadania. – Roger! Szybciej!
Ogr bez cienia sprzeciwu pędem ruszył za kobietą. Już dawno stracił głowę dla swej pani i służenie jej traktował jak przywilej.

„Roger, pośpiesz się, głupcze.”

– Podsadź mnie tam – rzuciła lady, po czym zahaczyła rączką parasolki o krawędź budynku i podciągnęła się na szczyt. Ogr skromnie spuścił wzrok, gdy jego pani wchodziła na dach.
– Czy mam tam z Panią wejść. milady?
– Nie ma potrzeby, zostań na dole.... – Ellendeane wyciągnęła z torebki małe szkło powiększające i kilka innych gadżetów, które każda nowoczesna dama powinna ze sobą zabierać, i przystąpiła do obserwacji miejsca.
Roger czekał na u stóp budynku oczekując jakichś poleceń, gdy w zaułku dostrzegł Golema w Mosiężnym Cylindrze, który nachylony nieudolnie przestawiał jakieś śmieci chwytakami. Kiedy ten zauważył ogra, zaczął zbliżać się w jego kierunku.
– Z przykrością muszę pana poinformować, że nie wolno panu tu przebywać. To miejsce jest niedostępne do użytku publicznego do odwołania.
Roger uśmiechnął się pod nosem. Uwielbiał golemy. Nie trzeba się było hamować, a krew nie brudziła garnituru...

Roger uwielbiał tłuc golemy.

***

W tym samym czasie Ingrid wspięła się po rusztowaniu i ujrzała swego adwersarza. Nim ork się spostrzegł, wycelowała w niego broń. Szereg soczewek zaczął skupiać promienie światła. Powietrze nad bronią zafalowało od rosnącej temperatury. Abhinav poczuł zapach palącego się ubrania, a następnie krzyknął z bólu, gdy Ingrid skorygowała ustawienie jednej z soczewek, co zwiększyło temperaturę do zabójczej. Zadowolona z siebie podeszła na środek budynku i zaczęła obserwować, co się dzieje w mieście. To, co zobaczyła, nie napawało jej optymizmem. Golemy i asystent sprawiali wrażenie, jakby biegali po ulicy bez celu, podczas gdy w oddali, na innym budynku, zauważyła sir Oakroota, który z zadowoleniem przyglądał się temu, co znalazł na kolejnym miejscu zbrodni.

***

Tymczasem Zachary, pokrzepiony odpowiednim trunkiem, wpadł na genialny pomysł. Spuścił ze smyczy dwa ogary i począł zachęcać je do szukania śladów.
– Szukaj, szukaj! –
Pies popatrzył na niego beznamiętnie.
– Głupi kundel, pokaże ci, jak to się robi – Zachary ruszył w stronę beczek stojących w zaułku, nachylił się i począł teatralnie niuchać. – Widzicie, tak to trzeba robić. Psy bez entuzjazmu poczłapały w jego kierunku...

„Tak to się robi, głupie kundle.”

***

Luigiemu nie podobało się to, co musiał robić. Nie po to zapisał się na 7 letni bezpłatny staż wśród najtęższych umysłów epoki, żeby biegać po ulicach i rzucać chemikaliami w jakichś półgłówków.
– O tam jest kolejny – pomyślał, wziął zamach i rzucił fiolką w Ogra, który właśnie kończył przerabianie Golema na konserwy.
BUM!
Na Luigiego posypały się odłamki szkła z okien, które potłukły się od wybuchu fiolki z nitrogliceryną.

BUM!

***

Tymczasem Thorvald wspiął się na budynek i zauważył, że ktoś grasuje po miejscu zbrodni. Niewiele myśląc pociągnął za małą dźwignie w protezie. Buchnęła para, zazgrzytały koła zębate i w kierunku tajemniczej persony wystrzeliła błyskawica. Czysta energia elektryczna przebiła parasol, którym próbował się zasłonić nieznajomy. W tym momencie Thorvald zauważył, że nieznajomą osobą była lady Ellendeane. Pognał w jej kierunku.
– Najmocniej przepraszam, moja Pa... – siarczysty policzek przerwał jego przeprosiny.
– Co pan sobie wyobraża! To była moja ulubiona parasolka! W dodatku naelektryzowałeś mi włosy, głupcze! Wiesz, ile czasu trzeba je układać? Zdajesz sobie sprawę, jaki to jest trud?
– Szczerze proszę o wybaczenie – Thorvald wyciągnął rękę do lady w przepraszającym geście. Na ten akt Dama nie wytrzymała i postanowiła zemdleć...

Siarczysty policzek zabrał trzy punkty życia...

...po czym lady zemdlała.

Roger leżał na ziemi. W uszach mu piszczało, a nad głową widział wirujące gwiazdy. Przez mgłę zobaczył, jak jego pani omdlewa na ramieniu Thorvalda.
– Już nie żyjesz! – ogr ciężko wstał i zaczął się wspinać.

***

Tę sytuację wykorzystała Alice. Gdy ogr odszedł w spokoju, razem z asystentem od luster przeszukała miejsce brodni. W momencie, gdy znalazła to, co ją interesowało, usłyszała głośny okrzyk.
– Tak jest! Dobry pies! Widzicie, mówiłem, że to doskonałe psy i myśliwskie, i tropiące! Kto jest dobrym pieskiem? No kto?
Zaciekawiona wyjrzała za róg i poczuła mocarny ból w ramieniu, po czym upadła nieprzytomna na ziemię.
- To jest strzelba! Haha! Szkoda, że Abhinav nie widział tego strzału, mógłby się wiele nauczyć! – wył rozradowany Zachary III.

„Szkoda, że Abhinav nie widział tego strzału.”

***

Ingrid obserwowała, jak wściekły ogr atakuje Thorvalda.
– Muszę mu jakoś pomóc! – pomyślała. Rozejrzała się, wzięła rozbieg i skoczyła ponad alejką. Przez cały lot myślała, żeby nie patrzeć dół. Wylądowała, obcas zaskrzypiał o dach. Udało się. Do tego czasu jednak Naukowiec poradził sobie z napastnikiem.

Skok nad alejką.

Ingrid z Thorvaldem przejrzeli miejsce zbrodni, a potem spojrzeli z dachu budynku na miastu
– Zbierajmy się, i tak zatarli już wszystkie ślady...

***

Epilog

Sir Oakroot, sir Zachary Młodszy oraz lady Ellendeane delektowali się doskonałymi trunkami w siedzibie klubu Jesion i Dąb.
– Tak więc, moi drodzy, podsumowując to, co udało nam się znaleźć, chyba już wszyscy wiemy, kto jest winny tych karygodnych zbrodni... Ale, co ważniejsze, Thorvald i jego pożal się Boże naukowcy dostali za swoje – powiedział z satysfakcją sir Lance.

Tak więc gra zakończyła się zwycięstwem Doroty i jej klubu arystokratów. Odnalazła wskazówki w 3 z 5 miejsc zbrodni, podczas gdy wynalazcy zaledwie 2.

***

Powyższy raport to ostatni, siódmy tekst zgłoszony do konkursu Zimowa Gawęda. Jesteście ciekawe, który z raportów okaże się zwycięski? Wyniki ogłosimy niedługo.

Sponsorami nagród w naszym konkursie są: White Tree, Spellcrow oraz Small Scrapping Facility.

Komentarze   
#1 GM Boardgames 2015-03-09 00:10
Bardzo dobrze napisany raport, czytało się go z przyjemnością.
Podobało mi się wykorzystanie starych książek i skrzyneczki jako elementów terenu - dobrze wpasowały się w klimat.
Cytować
2009–2024, TheNode.pl Disclaimer
Template designed by Globberstthemes